Historia, czyli jak to się zaczęło...
11. Kolejny “kamień w lawinie zdarzeń”
I stało się. Nasza “fantastyczna czwórka” po kilku latach działalności przestała istnieć. Ale nie płaczcie... Teraz mamy fantastyczną piątkę. Jeszcze jeden i będzie jak wygrana w totka. :) Pod koniec marca 2014 roku na próbie pojawił się Tomek – jeszcze tego samego dnia jednogłośnie został przyjęty do zespołu jako nowy wokalista i gitarzysta. Jedno jest pewne – z Tomkiem nadajemy na tych samych falach muzycznych.
Chrzest bojowy, który przygotowaliśmy Tomkowi, miał miejsce już dwa tygodnie później. Po ponad rocznej przerwie z powrotem zawitaliśmy w pubie Kredens. Tym razem oprócz występu mieliśmy przygotowanych kilka niespodzianek. Największą z nich był debiut nowego wokalisty, który porwał publiczność w czasie bisu zespołu. Nie było łatwo – fani nie pozwolili za szybko zakończyć koncertu. Zagraliśmy więc dodatkowe kawałki, a w czasie ostatniego z nich miejsce przy mikrofonie zajęli nasi najwierniejsi fani. Oj, to był power – podsumowuje Damian – bardzo dobrze widać to na zdjęciach z tego koncertu zawartych w galerii oraz na FB Pubu Kredens.
Pełnowymiarowym testem nowego składu był występ w ramach III Przeglądu Piekarskich Zespołów Amatorskich. 14 czerwca 2014 pojawiliśmy się w Domu Kultury Andaluzja, w którym to odbywał się festiwal. Razem z nami zagrało kilka innych kapel, między innymi: Sonia Maselnik, Mass Solitude, Avoid The Apocalypse, Dekolt, One Face oraz Funk Da System. W czasie “naszego czasu” zagraliśmy 5 kawałków, w tym utwory z nadchodzącej, nowej płyty. Co prawda wielkiego sukcesu nie udało nam się odnieść, ale było to kolejne miłe doświadczenie na naszej muzycznej drodze. W końcu każdy koncert - nawet krótki - to dla nas spora dawka adrenaliny i przeogromna przyjemność.
Na następną jej dawkę nie musieliśmy czekać zbyt długo, bo tylko do września. Wtedy to - po raz pierwszy - daliśmy koncert plenerowy. Nie ma co ukrywać, mini koncert plenerowy – śmieje się Piotrek. W swoje progi zaprosiła nas Restauracja Bartek mieszcząca się w chorzowskiej Dolinie Górnika. Tam mieliśmy swoje przysłowiowe 5 minut. Pogoda dopisała co znacznie uprzyjemniło nam koncertowanie; podobnie jak i frekwencja. Gdyby tylko nie te komary...